6.1.10

niespodziewanie wrocily dzis do mnie obrazy z latenskich sadow, sprzed roku poltora, gdzie w letnia noc ustawialismy wieze pustych kufli, spogladajac na tetniaca w dole swiatlami i upalem oddanym z kamiennych ulic, prage. nie wiedziec czemu, naprzekor sniegowi, powrocil do minie ten przeblysk i niedosyt rozmow urwanych przedwczesnie.
po nieudanej probie wyprawy do kapsztadu, mglistej wizji paryza, chcialabym chyba jednak...
najbardziej
tam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz